Po dojściu do domu naszej chorej zastępowej musiałyśmy czekać na jedną z nas, która nie przyszła bo zaspała. Dostałyśmy od Marysi znicze i pojechałyśmy. Dojeżdżałyśmy autobusem po drodze kupując gąbki. Szukałyśmy tablicy i znaleźliśmy ją, ale szukałyśmy dalej bo myślałyśmy ze miałyśmy znaleźć inną (różniły się tylko ilością rozstrzelany Polaków). Nie znalazłyśmy tej tablicy, więc umyłyśmy tamtą i postawiłyśmy znicze. Oddałyśmy minutę ciszy. Na końcu jakaś starsza pani podeszła do nas i pochwaliła. Powiedziała że miło się na nas patrzyło.